sobota, 24 kwietnia 2010

Obroża

Zaciskała moją szyję doczepiona do smyczy i w pełnie przez nią kontrolowana, jeszcze przedwczoraj nie wiedziałem o jej istnieniu


Dziś patrząc na bezbronna smycz zauważyłem że to co było na mojej szyji nią nie jest. Owszem smycz twardo trzymała się tego ale nie stanowiły one jedności. Pani w czerwonym kapeluszu podeszła do mnie gdy tak się przypatrywałem i szepnęła lekko muskając me uszy ustami: "Jaka piękna smycz. I jaka piękna obroża." Podniosła je. Popatrzyła swoimi zielonymi oczami na mnie i dodała: " Może bym ci założyła je z powrotem"
Uciekłem, nie czekając na resztę...
Gdy tak biegłem beztrosko zostawiając swoje ciężary , w pewnej chwili zabrakło mi tchu. Przygwożdżony haustami powietrza położyłem się na chodniku i czekałem aż mi przejdzie.
Pani w czerwonym kapeluszu, powolnym krokiem kolejny raz do mnie się zbliżyła i bez słowa położyła obrożę koło mego ciała.
Odeszła
Czarna skórzana obroża wiła się blisko mego pyska. Czekałem
I ona... Czakałą

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz